Samotni czy samodzielni
„Nie potrafię być sama.” „Jak nie ma przy mnie mężczyzny to czuję, że tracę czas, że życie mi ucieka.” „Jak ja mam sama pojechać na wakacje?” „Nie chce mi się już dłużej szukać. Nie jest idealny, ale jest.”
Często słyszę takie i podobne zdania od kobiet, z którymi rozmawiam. Większość z nich jest w związkach lub go uparcie i na siłę szukają. Ale czy są szczęśliwe?
W swoim życiu byłam w związkach, żeby nie być sama. Czy byłam szczęśliwa? Różnie z tym szczęściem było.
Trwałam w relacjach, które mnie uwierały, ale przynajmniej ktoś przy mnie był. Tkwiłam w toksycznych związkach z partnerami, którzy wytykali mi moją figurę czy nawyki żywieniowe. Pół życia byłam na diecie, bo ktoś miał inną wizję moich ud. No ale nie byłam sama. Miałam z kim wyjść. Miałam towarzystwo na wakacje. Kończąc jeden związek nie przechodziłam żałoby. Dosyć szybko poznawałam kogoś nowego, na pozór wydawałoby się na tyle interesującego, żeby dać temu szansę. Kolejne znajomości były dla mnie ucieczką i sposobem na zapomnienie. Będąc z kimś, nie rozpamiętywałam tego, który złamał mi serce. Bo gdy kogoś kochasz, a on Ciebie nie, trudno zrobić coś samemu. Wychodząc z domu widzisz pary trzymające się za ręce, uśmiechające się do siebie, robiące wspólnie zakupy. A Ty tęsknisz. I serce Ci pęka. Nie chcesz być sama. I tak zamykasz się w domu. Albo szukasz znajomości, które zagłuszą Twój ból. Każdy ma na to inny sposób. Szybki sex bez zobowiązań, ostatnio coraz bardziej popularny zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet, tzw „Friends with Benefits”. Albo szukanie „dobrego chłopaka” lub „dobrej dziewczyny”. Wmawianie sobie, że motyle w brzuchu i chemia to wymysł autorów romansów. Że iskra, która rozpala nie istnieje. Istnieje! I jest to uczucie bardzo wyjątkowe. Ale dzisiaj nie o tym.
Dzisiaj chcę poruszyć temat bycia samemu i poczucia samoakceptacji. Nie bez powodu mówi się, żeby najpierw pokochać siebie. Dostrzec swoje zalety. Zaakceptować się. A jeżeli zmieniać, to z wewnętrznej potrzeby, a nie pod naciskiem partnera, dla którego jesteś projektem.
Każdy z nas ma kompleksy. Każdy z nas ma swoje lęki.
Ja przez ponad 30 lat cierpiałam z powodu piegów i dużego nosa, odziedziczonego po moim tacie. Byłam ogromnie zaskoczona, gdy podczas rozmowy ze znajomymi po 3 latach wspólnej pracy, powiedziałam, że mam piegi. Oni ich nie zauważyli. Piegi to mój największy kompleks od czasów dzieciństwa, odziedziczony po dziadku. Dzisiaj w internecie znajduję filmiki dziewczyn, które malują sobie piegi henną. Tak bardzo chcą je mieć. Ja swoje już zaakceptowałam i przestałam zauważać. W lecie wystawiam twarz do słońca i nie martwię się, że będą ciemniejsze. Są częścią mnie.
Przez wiele lat nie akceptowałam tego, jak wyglądam. Gdy wychodziłam gdzieś sama, miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. Nie chodziłam do kina, bo samemu się nie chodzi do kina. Nie chodziłam sama do restauracji, bo wszyscy mnie żałują, jak siedzę sama przy stoliku. Nie chodziłam sama na spacery, bo czułam się samotna. Nie wyjeżdżałam sama, bo jedzie się z kimś. Potrzebowałam partnera, który będzie mnie przekonywał o mojej wartości.
W tym roku kończę 36 lat i wokoło widzę osoby takie jak ja kilka lat temu. Zagubione. Nieśmiałe. Zamknięte w domach. Osoby wartościowe, ale zbyt zakompleksione aby wyjść na przeciw światu. Korzystać z życia, czerpać radość, oddychać pełną piersią. W pojedynkę.
Samoakceptacja i zgoda na bycie samemu to proces. Jest to droga, która na początku wydaje się być zbyt trudna do przejścia. Wystarczy trochę odwagi. Jeżeli boisz się działać w pojedynkę, współpraca z trenerem rozwoju osobistego jest tym, co pomoże Ci postawić pierwsze kroki i stopniowo nabrać rozpędu w drodze do polubienia i odnalezienia siebie.
Z czasem zrozumiesz, co jest dla Ciebie w życiu ważne. Jakimi wartościami się kierujesz. Na co pozwolisz, a na co definitywnie się nie zgadzasz.
W odpowiednim momencie w Twoim życiu pojawi się ktoś z kim będzie można iść wspólnie. Znając i akceptując się dokładnie takim jakim się jest.
PS. Tytuł zapożyczony od kogoś, kto w odpowiednim czasie pomógł mi podjąć ważne decyzje. Ty wiesz 🙂
Zostaw komentarz